poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział I ''Muszę odpocząć"

Ta historia pokazuje, że nigdy nie wolno sprzeciwiać się swoim uczuciom. Trzeba się starać, aż do utraty sił. Mimo przeciwności losu iść pod prąd. Być wierny sobie. Do końca.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaczynają się wakacje. Nareszcie mogę odpocząć od zgiełku miasta i natrętnych koleżanek, które wiecznie powtarzają mi jak mam żyć. Jakich wyborów dokonywać, kogo kochać,kim być. Ich cięty uwagi nie raz sprawiały mi przykrość. Do dziś pamiętam słowa Moniki ,,Masz 17 lat i nadal nie masz faceta. Wolisz dziewczyny czy jak? Może nam to wyjaśnisz?". Nie umiałam odpowiadać na ich zaczepki. Po prostu je ignorowałam. Niestety, było po mnie widać, że się tym przyjmuję. Nie dochodziło do nich, że nie szukam faceta na siłę. Wolę poczekać. Przypomniałam sobie słowa Dominiki: ,, Jak będziesz ciągle się obijać to zostaniesz starą panną z kotami. Weź się za siebie, dziewucho. Niedługo całe życie przemknie ci przed oczami." Ich teksty z dnia na dzień stawały się coraz ostrzejsze. Po kilku miesiącach zaczęli wysmarowywać mnie w internecie. Jak mam sobie znaleźć sobie chłopaka, skoro cały czas mnie obrażali publicznie? Ale ten etap mojego życia minął. Skończyłam gimnazjum. W następnym roku idę do liceum. Teraz wyjeżdżam na całe dwa miesiące do babci. Nad morze. Ale nie będę tam tylko wypoczywała. Muszę opiekować się nią i ją pilnować. Ostatnio pogorszył się jej stan zdrowia. Rodzice nie mogli ze mną do niej pojechać. Dlatego wysłali mnie samą. Podobał mi się Sopot. Do tego ta plaża.... Kocham pływać. Od urodzenia rozwijałam tą pasję. Dzięki treningom pływam lepiej niż nie jeden pływak. Z babcią jakoś sobie radzę. Nie jest tak źle jak mi się wydawało. Powoli przyzwyczajałam się do zaistniałej sytuacji. Rodzice często do mnie dzwonili, ,,koleżanki" rzadko. Niby miały być to dla mnie zwykłe wakacje. Nic szczególnego. Ale moje nastawienie zmieniło się gdy pewnego słonecznego dnia weszłam do miejscowej restauracji w celu kupienia lodów i czegoś do picia. Nie była to nad zbyt bogata restauracja. Normalna, tania knajpka. Szybkim krokiem udałam się w stronę kasy. Zamówiłam jedzenie i poszłam usiąść do stolika. Na lody i colę, nie musiałam długo czekać. Do mojego stolika podszedł przystojny kelner o brązowych postawionych włosach i cudownym uśmiechu. W pośpiechu dał mi jedzenie. ,,Ale z niego ciacho" - pomyślałam. On rzucił na mnie tylko wesołe spojrzenie i wyszedł. Na jego plakietce przeczytałam jego imię: Jake. W myślach cały czas powtarzałam sobie, że nie mogę przepuścić takiej szansy. Taki typ może się już mi więcej nie trafić. Ale co mam zrobić?! O razu zapraszać faceta na randkę? Nigdy nikogo nie podrywałam. Nie wiem jak to się robi.
Chyba spróbuję jutro - pomyślałam. Z takim postanowieniem wyszłam z knajpy. Szybko skierowałam się w stronę domu i zaczęłam obmyślać plan. Jak zacząć rozmowę? Jak go zaczepić? Postanowiłam te pytanie zadać Google. Wnet otworzyło się tysiąc stron i pytań dziewczyn o podobnych problemach. Przeczytałam około 2000 odpowiedzi. Wszystkie były zbyt banalne na takiego szatyna jak on. Nagle dostrzegłam idealną propozycję. Miałam zacząć na niego krzyczeć i ochrzaniać go za fatalną obsługę. On miał wtedy mnie zacząć przepraszać i w ramach przeprosin zaprosić na obiad. Och... jak bardzo bym tego chciała.
Muszę spróbować. Nie umiałam czekać do następnego dnia. Już wieczorem byłam pod barem ,,Złote oko". Przez ono zauważyłam szatyna. Mega przystojny Emotikon tongue Nie czekałam dłużej. Weszłam do baru i spokojnie usiadłam się na krześle. Postanowiłam czekać, aż sam do mnie podejdzie. Co również szybko się stało. Stanął koło mnie ze swoim szarmanckim uśmiechem. Było w nim coś co mnie do niego przyciągało. Zaczęłam rozmowę:
- Długo musiałam na Pana czekać. - wy burknęłam.
- Przepraszam, ale mamy wiele klientów. - odpowiedział pewny siebie przystojniak.
- Dobrze, to teraz zobaczymy jak się Pan Jake wykaże. - oznajmiłam groźnym tonem.
Po tych słowach delikatnie się speszył. Zauważyłam to. Może wreszcie nie będzie w stosunku do mnie taki oschły.
- Czego sobie Pani życzy? - zapytał z lekkim grymasem.
- Poproszę lody waniliowe z polewą toffi i posypką z truskawki. Do tego życzę sobie kawę latte z niewielką pianką, aczkolwiek ma być puszysta na swój sposób. Napój ma być w temperaturze około 25 stopni Celsjusza. Cieplejszej albo zimniejszej nie przyjmuję. Lody proszę zapakować w plastikowym kubeczku. Ma być przezroczysty. To wszystko. - skończyłam swoje zamówienie.
Chłopak zaniemówił. Powoli zaczął analizować swoje notatki.
- Takiej posypki nie mamy a polewa jest tylko czekoladowa. - zauważył.
- To niech Pan poda tą czekoladową i bez posypki, proszę. - dodałam.
Jake znów zaczął skreślać coś w swoim notatniku. Ludzie zaczęli się na nas gapić, bo stoi przy mnie wystarczająco długo.
- Mamy tylko kawę sypaną. Po za tym lody są tylko w rożku. - oznajmił niemiłym tonem.
Zaczęłam działać. Wstałam z miejsca i zaczęłam na niego krzyczeć. Wymyślałam przezwiska na poczekaniu. Po skończonym wypowiedzeniu usiadłam znów na stoliku, czekając na jego reakcję.
- W takim razie przepraszam, ale nie znajdzie Pani u nas tego czego szuka.- wyszeptał.
- I tyle mi powiesz?! - krzyknęłam.
- Tak. - oznajmił.
- Dobrze! Do wiedzenia, niewdzięczniku! - wykrzyczałam.
On popatrzył na mnie z wielkim bananem na twarzy. Z czego się tak śmiał?! Z tego, że zrobiłam z siebie idiotkę przed całą kawiarnią, aby go poderwać? Najwyraźniej. Jestem już u niego skończona. Nie mam żadnych szans. Po chwili zaczęłam płakać. Mimo tego szłam wolnym krokiem w kierunku mola. Poczułam czyiś dotyk na swoim ramieniu. Może to on? Niemożliwe. Nie wyszedł, by z pracy dla mnie. Odwróciłam się. Przede mną stał wysoki brunet z zatroskaną twarzą.
- Dlaczego taka ładna dziewczyna jak ty, płaczę? - spytał miłym tonem.
- Daruj sobie. - oznajmiłam.
- Nie daruję. - uśmiechnął się lekko.
Nie chciałam z nikim gadać. Po prostu ominęłam go i szłam w kierunku domu. Gdy byłam już przy domu odwróciłam się za siebie. Nie było go. Chyba sobie odpuścił. Na szczęście. Wnet ktoś złapał mnie za oczy.
- Zgadnij kto to? - zapytał tajemniczo.
- Jake? - odpowiedziałam niepewnie.
- Jaki Jake? Jestem Diego. - puścił mnie.
Odwróciłam się. Moim oczom ukazał się mój prześladowca.
- Śledziłeś mnie? Dlaczego w ogóle zawracasz sobie mną głowę? - zapytałam z pogardą.
- Bo się o ciebie martwię? - oznajmił to jakby była to najoczywiściej sza rzecz na świecie.
- Weź się odwal. NIE MAM OCHOTY NA NOWE ZNAJOMOŚCI. - powiedziałam mu jasno.
- To powiedz chociaż jak się nazywasz. - wy burknął smutny.
Zawiódł się na mnie . W sumie nie był on taki zły. Po prostu chciał mnie bliżej poznać.
Podałam mu swój numer telefonu.
- Zadzwoń, proszę! - uśmiechnęłam się.
- Na pewno. - odwzajemnił uśmiech.
Dzięki tej rozmowie przez chwilę zapomniałam o upokorzeniu przez jakie przeszłam. Może to Diego jest tym jedynym? Jestem lekko świrnięta, z minuty na minute zmieniam zdanie. Nie wierzyłam sama sobie, ale zaczęłam tą znajomość i polubiłam go. Bardzo zmęczona położyłam się spać.
Następnego dnia rano obudził mnie krzyk babci.
- Kochana wnuczko otwórz drzwi. Zamówiłam śniadanie!
- Już idę.
Wstałam z łóżka i powolnym krokiem zmierzałam w stronę drzwi frontowych. Otworzył je i moim oczom ukazał się Jake? Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Największe ciacho stoi przede mną, a ją nawet nie rozczesałam włosów.
- To Pani zamówienie - oznajmił.
Podał mi białe pudełko. Ja dałam mu naszykowane wcześniej pieniądze, za posiłek.
- Znowu będziesz na mnie krzyczeć? - spytał śmiesznym tonem.
- Bardzo przepraszam za tamtą sytuację. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Chciałam zwrócić na siebie twoją uwagę.- wymruczałam.
- Po co? - zażartował
- Bo chciałam się z Tobą umówić. - powiedziałam prosto z mostu. Byłam, aż nad zbyt pewna siebie.
- To mogłaś zapytać. Pewnie, że z Tobą się spotkam.
Chciałam wrzeszczeć z radości po całym domu. Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
- To dzisiaj o 15.00 pod barem? - pytam.
- Pasuje. - szepnął.
Po chwili opuścił pomieszczenie. Nie mogłam uwierzyć własnemu szczęściu. Z pośpiechem zjadłam śniadanie i wykonałam poranne czynności. Kiedy znalazłam już tą idealną, zadzwonił telefon. Pełna optymizmu odebrałam.
- Cześć. Rozmawiasz z najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. W czym mogę pomóc? - zapytałam radośnie.
- Wczoraj gdy Cie poznałem, płakałaś. Teraz jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi? - odpowiedział znajomy mi głos.
- Tak jakoś wyszło. Czego chcesz? - zapytałam.
- Poznać twoje imię. Nie wiem nawet jak się do Ciebie zwracać. Ale coraz bardziej mnie zaskakujesz. - oznajmił
- To miłe. Jestem Laura Kasani. 17- letnią dziewczyną, która przyjechała do Sopotu w celu opiekowania się babcią. Przy okazji mogę trochę odpocząć. - opowiedziałam mu.
- To jeśli chcesz ,,trochę" odpocząć to może chciałabyś się ze mną spotkać? - zapytał już mało pewnym głosem.
- Pewnie! Jutro o 9.00 na molo, czekam! - szybko krzyknęłam i rozłączyłam się.
Teraz sądzę, że to był mega zły pomysł. Narobię mu nadzieji, a ja czuję do niego tylko i WYŁĄCZNIE przyjaźń. Niestety, nie mogę już tego odwołać. Skrzywdziłabym go jeszcze bardziej. Z tymi bijącymi się myślami, poszłam poszukać odpowiedniego stroju na dzisiejszą randkę, nie spotkanie...Po długim czasie, wybrałam różową sukienkę i pudrowe szpilki. ( od aut. ~Nie będę tutaj opisywać całego stroju.) Był bardzo kobiecy. Myślę, że mu się spodoba. Z radością i wielką nadzieją czekałam na 15.00. Wybiła 14.50. Nie chciałam dłużej czekać. Nie lubię się spóźniać. Poszłam, a raczej pobiegłam na miejsce spotkania. Usiadłam na ławce i spokojnie czekałam na NIEGO. Widziałam setki ludzi, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. Była już 16.00 a go nie było...Postanowiłam wejść do baru i o niego zapytać. Dowiedziałam się, że Jake skończył pracę już o 13.00 i dzisiaj nie będzie już w pracy. Zasmuciłam się. Wystawił mnie. Straciłam nadzieję. Ostatnio za często ją tracę. Poszłam do domu, po cichu szlochając. Położyłam się na łóżku i zaczęłam oglądać jakieś nudne romansidło. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam : Może to ON? Czym prędzej pobiegłam otworzyć drzwi. Otworzyłam drzwi...

Hejo! Gdy byłam na wakacjach wpadł mi do głowy taki pomysł. Na początku miał to być One Shot, ale widzę w tym opowiadaniu materiał na rozdziały..... W późniejszych rozdziałach pojawią się również inne osoby. Laura zdobędzie więcej przyjaciół?

Zmieniam bloga. Teraz będą tu dodawane również "szczęśliwe" historie. Myślę, że Wam się spodoba.

Zapraszam na moją stronkę na facebooku:
https://www.facebook.com/pages/Opowiadania-moim-%C5%BCyciem/1658547241032085?fref=ts
Tam rozdziały będą dodawane szybciej. Pojawią się na nim również inne historie. Tak samo jak na blogu. Proszę o lajki! To dla mnie mega ważne. Jeden przycisk, a możesz mnie uszczęśliwić. :)



wtorek, 30 czerwca 2015

Zagubiona cz.I

Ten czas bardzo szybko minął. Nigdy nie wyobrażałam sobie życia beż moich przyjaciół, a jednak. Rodzice po zakończeniu roku szkolnego, postanowili wysłać mnie do szkoły z internatem. Pozostały mi tylko wakacje. 2 miesiące pożegnań. Z każdym dniem zdawał sobie jeszcze większą sprawę z tego, że niedługo będę zmuszona odejść. Ale czy to jest jedyne rozwiązanie? Przecież mam tu przyjaciół, dom. Wolałabym chyba już umrzeć niż ich zostawić. Za dużo razem przeszliśmy, aby to zakończyć. Dlatego musiałam coś z tym zrobić. Próbowałam przekonywać rodziców - na próżno. Uważali, że z lepszym wykształceniem będzie mi lepiej w życiu. Mówili, że tam też poznam przyjaciół i będę ,,szczęśliwa". Powoli zaczynałam to rozumieć, ale gdy Piotrek przyszedł do mnie wszystko się zmieniło. W ten piękny, słoneczny dzień wyznał mi miłość. Nie mogłam go zostawić. Też go kochałam. Dlaczego na naszej drodze zawsze stawiają nam kłody pod nogi? Nie mieliśmy innego wyjścia. Musimy uciec.

piątek, 26 czerwca 2015

Żądza zemsty cz. V - ostatnia

Czekała bardzo dużo czasu, aż nadszedł ktoś kto mógłby ją uwolnić.Wreszcie do piwnicy wszedł człowiek. Facet w ciemnym kapturze wreszcie ją odciął. Teraz mogła zobaczyć jego twarz - był to jej wujek! Kochała go nad życie, zresztą cała rodzina uważała go za wzór do naśladowania. A on? Był mordercą i porywaczem? Nie mogła temu uwierzyć, ale za bardzo się bała, aby zadawać jakiekolwiek pytania. On z szyderczym uśmiechem zaprowadził ją do pokoju. Tam czekał na nią już jego kolega. Wtedy Honorata zaczęła błagać o litość. Na próżno. Zapytała się więc czemu to zrobił.
- Byłem pośmiewiskiem całej rodziny. Nie miałem pazura. Teraz go mam.
- Ale nie musiałeś zabijać swojego brata!
- Musiałem.
Od tamtej chwili nikt nic więcej nie powiedział. Nikt nic nie musiał mówić. Zapadła grobowa cisza. Nagle wujek Rafał wyciągnął pistolet. Podszedł bliżej do Honorci. Strzelił. Nie miała szans. Wujek zakopał ciało głęboko w lesie. Nigdy jej nie odnaleziono. Ciocia Izolda wiedziała, ale nie miała odwagi by coś z tym zrobić. Do końca życia żałowała tego, że nikomu o tym nie powiedziała. Żałowała, że nie mogła uratować jej życia.

czwartek, 25 czerwca 2015

Żądza zemsty cz. IV

Honorata wcale się tym nie przestraszyła. Wręcz się ucieszyła, że niedługo będzie mogła skończyć tą misterną grę. Pobiegła szybko do domu i napisała na kartce: 13.06.15r. godz. 13.00. Podsunęła ją pod konar drzewa. Przez następne dni wyczekiwała owej 13.00. Gdy nadszedł ten dla niej ,,piękny" dzień  była cała podniecona. Nawet nie zjadła śniadania, a już czekała w wyznaczonym miejscu z odpowiednim zaopatrzeniem. Wybiła 13.00. Ciemna postać powoli zbliża się do niej. Stanęła i spojrzała jej w oczy. Przerażający człowiek w kapturze wypowiedział następujące słowa: TWÓJ CZAS SIĘ SKOŃCZYŁ
Wtedy z tyłu ktoś całą siłą uderzył ją w głowę. Obudziła się dopiero w ciemnej piwnicy. Wszędzie obok była woda. Nie było nigdzie nawet promienia światła. To dodawało temu miejscu grozy. Nie wiedziała co robić. Płakać, krzyczeć czy od razu się zabić? Dodatkowo była przykuta łańcuchami do ściany. Wnet do pomieszczenia wszedł człowiek. Szepnął jej do ucha:
- Gotowa?
Honorata nie wiedziała co odpowiedzieć. Po chwili zastanowienia zapytała.
- Gdzie jestem? Czego ode mnie chcecie?
- Nadszedł twój kres. Za bardzo byłaś ciekawska.
- Zabiliście mi rodziców! I jeszcze mam wam dać spokój!? Nigdy! Lepiej od razu mnie zabijcie!!
- Tak też zrobimy. Przygotuj się.
Po tych słowach facet wyszedł. Honorata została sama. Zaczęła się zastanawiać nad swym losem. Uciec czy zginąć z honorem? Wtedy przypomniała sobie słowa cioci: ,,COKOLWIEK SIĘ STANIE BĄDŹ ZAWSZE SOBĄ". Uświadomiła sobie, że ma zadanie które musi wykonać. Życie za życie. Ząb za ząb. Nie miała innego wyjścia- musiała je wykonać.

wtorek, 23 czerwca 2015

Żądza zemsy cz. III

Czekała na nich całe dwa dni. Jutro miała już wracać ciocia. Z każdą godziną Honorata była coraz bardziej zdeterminowana. W pewnej chwili usłyszała cichy szelest w ogrodzie. postanowiła to sprawdzić. Wyszła na zewnątrz i poczuła chłodny powiew wiatru.
- To pewnie drzewa szeleściły - mruknęła do siebie.
Gdy miała już wracać do domu zza krzaków wyłoniła się ciemna sylwetka. Honorata natychmiast zaczęła uciekać do domu. Kiedy była już w swoim pokoju przerażona weszła po łóżko. Przesiedziała pod nim dobre 3 godziny. Nagle usłyszała tupot nóg wchodzących po schodach. Ze strachu prawie zemdlała. Gdy człowiek wszedł do jej pokoju zamarła....
Wtedy usłyszała słodki głos swojej ciotki Izoldy.
- Honorciu, gdzie jesteś? Specjalnie dla ciebie przyleciałam wcześniej z Kanady. Mam dla ciebie kilka prezentów.
Honoracie spadł kamień z serca. Pierwszy raz w życiu ucieszyła się na widok swojej ciotki. Może i ne była dla niej wyrozumiała i sprawiedliwa, ale ją kochała. Nie zadawała mnóstwa pytań gdy wystraszona wychodziła spod łóżka. Po prostu ją przytuliła. Resztę dnia spędziły w swoim towarzystwie. Honorata przez chwilę zapomniała o swoich problemach. Niestety, gdy tylko się położyła pragnienie zemsty wróciło. Następnego dnia wybrała się do miejsca gdzie zobaczyła ową postać. Na miejscu znalazła kartkę z napisem: ,,TO JESZCZE NIE KONIEC TWOJEJ MĘKI". Pod napisem małymi literami było napisane ,,zostaw tu kartkę z datą kiedy mamy się spotkać".

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Żądza zemsty cz. II

Gdy dowiedziała się, że przez następne dni będzie sama w domu ( gdyż, jej ciotka wyjeżdża za granice) natychmiast powiadomiła o tym wydarzeniu całą rodzinę i przyjaciół. Wiedziała, że mordercy muszą być blisko niej. Gdy zabijano jej rodziców była wtedy u babci. Zbrodniarze musieli doskonale wiedzieć kiedy Honorci nie będzie w domu. Dlatego i ona sama chciała im pomóc.

Kiedy nadszedł ten wielki dzień bardzo się stresowała. Czuła, że nie jest gotowa na tak radykalne kroki. Ale wiedziała tez, że tylko w ten sposób wybawi dusze mamy i taty. Była przygotowana na to już od kilku dni. Gdy tylko mieli wejść do środka rzuci się na nich z siekierą i nożem. Nie będzie miłosierna. Poćwiartuje ich zwłoki i wyrzuci na pożarcie psom. W tym czasie będzie zacierała ślady zbrodni. Postanowiła, że od tej chwili będzie spać spokojnie. Wreszcie sprawiedliwości stanie się za dość,

Informacje

Na tym blogu będą pojawiać się nie tylko kryminały czy horrory. Będę również pisała o normalnym życiu, normalnych problemach, normalnych klęskach. Muszę się również przyznać, że w większości przypadków nie będzie happy endu.

Postaram się dodawać opowiadania codziennie. Mamy za chwilę wakacje dlatego nie powinno to sprawiać większego kłopotu. 

Pozdrawiam :)